Little bit

Środa:
Krem z buraków.
Rosół z lanymi kluskami.

Krem w Karmie z Tomkiem. I rozmowy o Toskanii, kalendarzu biodynamicznym i konferencjach naukowych.
Domowy rosół przy niezłych rozkminach o kapitale społecznym, zmianach klimatu i Oburzonych z Maćkiem.


A poza tym Lykke Li i Bon Iver. Bardzo fajne spotkanie. Od razu widać i słychać, że się dobrze bawią.


I jeszcze jeden utwór. Nowa Madonna. Nie trzeba wymachiwać gołym cycem, żeby zrobić zmysłowy teledysk:




I`m still, I`m still an animal.

Uważam, że moje życie jest naprawdę fajne. Może oprócz dzisiejszego zakończenia wieczoru z mandatem od skurwieli kontrolerów, którzy byli ode mnie młodsi, bardziej bezczelni i namawiający do dania w łapę w tak natarczywy sposób, że aż mi się podnosiło. Żałuję, że mi się nie podniosło na tyle by ich obrzygać i w plastyczny sposób zaprezentować co o nich myślę. 
No, kurwa no. Co za mendy społeczne. Ale jestem przez nich nabuzowana. 

Kiedyś napiszę książkę. Może nawet dwie, o tym co się dzieje w moim życiu. W ostatnim czasie miałam 4 historie, które zmieniają mi spojrzenie na relacje międzyludzkie. Miałam poczucie, że w tym świecie będzie coraz trudniej z nawiązywaniem znajomości w sposób nieskrępowany, w przestrzeni miejskiej, przypadkowo, że naturalnym będzie przeniesienie części relacji i utrzymywanie ich w sieci,w sposób jedynie wirtualny. Myślę, że docelowo na "fejsie". 

1. Andrzej.
Poszłam po mojej grypie żołądkowej na śniadanie do Karmy. Trzymając kciuki za mój układ trawienny zamówiłam scone`a i latte. Wzięłam ze sobą "Zdrowiej", coby móc czytać coś w podróży na kolejne szkolenie. Obróciłam jednak książkę okładką do ławy, gdyż identyfikacja wizualna sugeruje przynależność do książek z serii: "Panie Premierze, jak żyć?". Siedzę i rozpoczynam nadgryzanie, a wybija mnie z tropu kompletnie chłopak, który przysiada się do mnie, chwyta książkę i pyta: 
- Co czytasz? Co to jest za książka 'Zdrowiej'?
Ja, w pierwszym momencie zdezorientowana ("on mówi do mnie??"), zaczęłam się zastanawiać jak się wykręcić z tej lekkiej żeny w postaci książki:
- Czytam durną książkę o tym jak żyć.
- Ale po co czytać durne książki?
- Po to żeby poznać durne opinie i w razie czego móc je przywołać w rozmowie o durnych książkach. 
Mój nowy kolega odebrał tartę czekoladową i zapytał:
- Chcesz gryza? - i podsunął pod nos kawałek czekoladowego fanta. Rozbroił mnie totalnie. Wziął swoje rzeczy z innego stolika i oficjalnie przysiadł się do mnie.
No i zaczęliśmy rozmawiać o innych durnych książkach, potem o mojej grypie żołądkowej (WTF?) i innych dziwnych tematach.
- Nie wymieniamy się numerami, okej? Po prostu spotkamy się jeszcze w naszej ulubionej kawiarni.


Potem przyszedł Janek i śmiał się z moich tobołków, ale to inna historia. 

2.Leszek.
Wracam ze szkolenia, czekam na busa. Bus się spóźnia, ja się denerwuję, jestem wyczerpana, na szczęście bez większych tobołków. Nadjeżdża bus, ludzie grzecznie wsiadają, zajmują miejsca, ja oczywiście przepuszczam wszystkie babcie, matki z dzieckiem, matki bez dzieci, matki ciężarne, kombatantów wojennych etc. Rzut okiem na siedzenia - wolne jedynie tyły, jakiś gość zajął jedno miejsce tylko, okej - przeciskam się. Okazuje się,  że inni byli mądrzejsi i nie pchali się do tyłu gdyż delikwent rozłożył swoją deskę snowboardową na podłodze tworząc tor z przeszkodami do przejścia. Jakoś się usadowiłam i zaczęłam czytać. Kątem oka spojrzałam na deskę, delikwenta i jego bagaż. Miał na wierzchu mapę Orlej Perci, więc nie wytrzymałam i zapytałam: 
- Może to głupie pytanie, ale się nie znam. Czy to jest normalne, że z Orlej się zjeżdża na desce? Jest to...yyy...legalne?
Chłopak spojrzał na mnie jak na kosmitkę, ale wszystko wytłumaczył - że można, że zjeżdża się szlakiem, że jest fajnie, potem pokazywał mi na mapie swoje zjazdy. A potem ruszyła lawina tematów do przegadania: podróżowanie, góry, jeżdżenie autostopem, studia, praca - wszystkiego po trochu. Rozgadaliśmy się tak, że przegapiliśmy fakt wjazdu busa do Krakowa. 
Jesteśmy umówieni na wyjazd do Białowieskiego Parku Narodowego. Bo żadne z nas jeszcze tam nie było!


3. Krystyna.
- Nie mogę się napatrzeć na pani płaszcz. 
Katowice. Umówiona z Gosią na cały dzień, czekam pod Empikiem na autobus. Świeci słońce, smród spalin, zaczepiające żule i niespodziewane zza moich pleców: 
- Nie mogę się napatrzeć na pani płaszcz. 
Obracam się i widzę niepozorną postać kobiety po 50-tce uśmiechającej się do mnie. 
- Sama go pani zrobiła, czy przywieziony z "za-ma-granicy"? 
Zadziwiła mnie otwartością! Powiedziałam, że to Desigual, że oni robią takie urocze hippisowskie cuda. 
- Wydawało mi się, że to ta firma co zaczęła inwestować w Afryce, kiedyś czytałam o tym w Obcasach. 
I zaczęła mi opowiadać: o wspieraniu Afryki handlem, o odpowiedzialnym kupowaniu, o globalizacji i wszystkich jej skutkach. Było to urocze, bo ona zupełnie nie miała pojęcia na jaki grunt trafiła rozmawiając ze mną :-) Przegadałyśmy całą podróż autobusem i wymieniłyśmy się mailami. Napisała jeszcze tego samego dnia. Powiedziała, że to co robię w mojej pracy może frustrować, ale mam się dalej zajmować "pracą u podstaw", bo to dobra droga. 
Bardzo podniosła mnie na duchu wtedy kiedy najbardziej tego potrzebowałam.


4. Tomasz.
Idę szybkim tempem przez Planty. Wsiadłam w zły tramwaj jadąc do mojej rodziny zastępczej i trzeba było się przesiąść. Hyc, hyc, szybka przebieżka przez Planty i będę na Placu Wszystkich Świętych. Biegnę ze słuchawkami w uszach a na przeciwko jakiś gość macha do mnie. Podchodzę bliżej, ale nie kojarzę go zupełnie. Będąc już bardzo blisko wytężam mózg powtarzając: "kto to k... jest? kto to k... jest?". Ten mnie zatrzymuje uśmiecha się i mówi "cześć". 
Ja odpowiadam, zupełnie nie kojarząc twarzy. 
- Wiesz Pani co, nie zna mnie Pani, jestem Tomek i chciałbym Panią namówić do przeczytania książki którą sam napisałem."
- A o czym jest Twoja książka? 
- Nie chcę Ci nic sugerować.
- Ale chociaż minimalne pojęcie o niej. Ja zwykle sugeruję się pierwszą stroną książki i opisem na okładce. Zazwyczaj. 
- Ja nie chcę Ci nic sugerować. 
- Ale powiedz. Ja też chcę kiedyś napisać książkę.
No i tak mnie odwodził od pytań o książce, że zaczął opowiadać o innych zupełnie rzeczach. Kupiłam tą książkę, przeczytałam połowę. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Bardzo ciekawe historie, których mianownikiem jest Spotkanie. 
Tak bardzo mi pasuje do moich ostatnich historii - o moich Spotkaniach. 
Nie mogło być inaczej. 

 
Ostatnio znalazłam moją starą playlistę. Sprzed 10 lat. Ale miałam ubaw :-) A jakie wspomnienia...




***


Słucham od kilku dni. Bardzo bardzo dobrze nastraja w drodze do pracy.


A ostatnio wyciągnięto mnie z bezwładu myślowego i niemocy twórczej za pomocą tego: