Why don’t we all fall in love



W środku lata noszę mój płaszcz z Desiguala i kozaki. 

Wynoszę kocie odchody w Wysokich Obcasach. 

Wierzę w to, że mogę uratować lasy deszczowe.

I borealne też. 

Ostatnio wmawiam różnym ludziom, że jestem byłą dziewczyną Kapitana Planety.


Nie mogę się doczekać moich urodzin. 

Cieszy mnie sidebar na YouTube i godzinami odkrywam nowe kawałki.

Rysiek, jak się okazuje, jest bardzo popularny, bardziej ode mnie. Fama o jednookim kocie rozniosła się po całym Kazimierzu.


Wczoraj ktoś mi próbował wmówić, że jestem ekscentryczna. 

Pff.

A, i jeszcze to:



Just breathe.

Notthingman. Black. Hard sun. Yellow ledbetter.
Take a bottle, drink it down, pass it around.

A potem było: Disarm, Time after time, Animal, Dreaming my dreams, Cannonball, In your eyes, Gabriel, Heartbeats, Chasing pavements, Blower`s daughter, Yellow...

Zachciało mi się grać na gitarze. Jeszcze umiem. 



2.40

Nie wiem czy bardzo późno, czy bardzo wcześnie, chyba odbywam karę z powodu późnego picia kawy w pracy. Nie mogę zasnąć, i jednak nie jestem pewna, czy to z kofeiny we krwi czy z gorąca. Ostatnie dwa tygodnie bogate w najprzeróżniejsze emocje. Polska objechana dookoła, przejechałam ponad 2000 km - nigdy nie przypuszczałam, że będę z Kętrzyna jechać przez Ełk i Białystok do Warszawy. Szczecin napełnił mnie motywacją, zwłaszcza wieczorem z towarzystwem z pracy, odpoczęłam w Kętrzynie, świetnie się bawiłam na porejsowej imprezie ganiając po praskich klubach z Arli. Uwielbiam tą kobietę - bezobciachowa, bezpośrednia, niesamowicie inteligentna. I Kufel, ach Kufel. 

Ponadto pojawiła się nowa, interesująca znajomość ze Stumilowego Lasu. Lubię go w mailach, pisze tak, jak lubię. Niestety chwilę temu wyjechał z Midgardu do Juttenheim - krainy lodów na dalekiej Północy. Mam nadzieję, że wkrótce się odezwie. Czekam z niecierpliwością na wieści. Zafundował mi wybuchową mieszankę emocji, alkoholu i muzyki. A potem uciekł.
Czekam i trzymam kciuki, żeby wszystko się udało.

Oh my.

Wspominki.


Rok 2006, Carrantuohill w tle, praca w pięknych okolicznościach przyrody od rana do wieczora. A po nocach gra na gitarze i rozmowy o życiu i śmierci, jak zawsze. Hanneke grała tak: 




2011, wycieczka z Hellen w Toskanię. Lucca, pomarańczowe zasłony przepuszczają południowe słońce, ten fantastyczny herbaciany zapach zza okna, powoli się budzimy, do pokoju wychodzi śpiewający Lorenzo nucący "Here comes the sun":

Aż mi się zachciało grać i śpiewać.