Cheers


Mój pierwszy chemiczny żart branżowy, który usłyszałam od taty to było pytanie: "Co to jest C2H5OH + S.O.K.?" Jak się przeliteruje po "chemicznemu" ten S.O.K. to brzmi, wiadomo jak tlenek czegoś siarkopotasowego. A tacie o zwykłą wódę z sokiem chodziło. Fun, fun, fun :-)

Naprawdę nie wiem o co chodzi, ale zbliżając się do trzydziestki (dla mnie to brzmi dumnie:-) mam wrażenie, że męska część moich znajomych nie dorośleje w zakresie swoich wyznań-historii z alkoholem w tle. I nie chodzi mi tu o pojedyncze przypadki. Zdarzył mi się taki tydzień, kiedy niemal każdy napotkany samiec powiedział coś w tym temacie: ile to on ostatnio nie wypił, jaki to on nie był wstawiony, jaka to ostatnio zakrapiana impreza była, albo jakiego kaca on nie miał. Chłopaki! Co z wami nie tak?? Zatrzymaliście się  na szkole średniej? Jako nastolatki moglibyście zaimponować ówczesnym waszym rówieśniczkom (ja odpadam, byłam wtedy ultraharctrixem, potem się jakoś zdrowo poluźniło w tej kwestii), ale teraz chwilę przed lub trochę po 30. roku życia? Czy to my, dziewczyny, nie zwracając na to uwagi dajemy przyzwolenie na to głupie gadanie? Czy też macie jakąś wewnętrzną potrzebę oznajmiania światu o promilach alkoholu w waszej krwi z zeszłego weekendu? 

Skomentuję to słowami Kuby: Bitch, please.  

Brak komentarzy: